niedziela, 16 listopada 2014

"Bierszomagiem" po Górach Sowich

Gdy niespełna dwa lata temu, w styczniu 2013 roku, rozpoczynałem swoją przygodę z bieganiem przez myśl mi nie przeszło, że jeszcze tego samego roku przebiegnę ćwiartkę, półmaraton i cały maraton - 42 kilometry. Bieganie niewątpliwie stało się modne. W licznie organizowanych maratonach startują dziesiątki tysięcy osób. Co tam więc maraton? Żaden wyczyn! Teraz by się wykazać trzeba startować w triatlonie, biegać ultra maratony lub co najmniej biegi przełajowe na orientację, wszystkie minimum po 100 kilometrów. :)

Tak. Kocham przyrodę, mam psa, biegam z nim po lasach, acz bieganie u nas bardzo nieregularne. Ostatnio ponad miesiąc przerwy. Jakoś tak wyszło. Gdy tydzień temu pobiegliśmy 11-tkę myślałem, że będzie gorzej..
I wczoraj spontan! Nagła decyzja o odwiezieniu żony w celach edukacyjnych do Wrocławia, a w międzyczasie o szybkim wypadzie w góry, lecz tym razem bez psa, gdyż dystans za długi i czasu za mało..

Trasa Bystrzyca Górna ↔ Bystrzyca Górna w serwisie mapa-turystyczna.pl
Moja ulubiona strona
do planowania wycieczek turystycznych

Do dyspozycji miałem zaledwie kilka godzin. Prognoza taka sobie, z opadami deszczu, ale dosyć ciepło jak na tą porę roku. Najbliższe góry znalazłem 60 kilometrów od Wrocławia, pogranicze Gór Sowich, liczę godzinę na dojazd i drugą na powrót. Do dyspozycji pozostaje około 6 godzin. Jako, że nie lubię "dwa razy wchodzić do tej samej rzeki" ułożyłem ładną pętelkę z przewidywanym czasem przejścia 9:20, powinienem się uwinąć - pomyślałem.


Pierwsze 17 kilometrów, to wzgórza porośnięte bukami, miesiąc temu musiało tutaj być przepięknie!
Suma wzniesień na całym szlaku, to 1500 metrów.

Na pierwszych 4 kilometrach dwa razy zgubiłem szlak, przemoczyłem buty,
a tętno wzrosło mi do 200 uderzeń na minutę :)

Na wyprawę zabrałem mały, rowerowy plecak, kanapki, napój izotoniczny i kurtkę przeciwdeszczową.

W oddali góra Ślęża

Na tej polanie odetchnąłem. Czerwony szlak często nie pokrywał się z tym w GPS'ie, tak więc po drodze miałem kilka rozterek. W końcu postanowiłem zawierzyć wskazaniom urządzenia.

Górskie SPA pośród pastwisk! Nie spodziewałem się, że elektryczne pastuchy jeszcze pracują. Przekonałem się o tym, gdy przechodząc nad jednym z nich dotknąłem go wewnętrzną stroną uda! Efekt był "piorunujący"! :)

Wychodząc z lasu na tę drogę, mniej więcej w połowie szlaku, miałem już "z górki". W przenośni i dosłownie.

Przez ostatnią godzinę padało, a tutaj zaczęło wiać. W końcu przydała się kurtka.


Na łące w pobliżu Wielkiej Sowy napotkałem pięknego jelenia z trzema łaniami. Gdy mnie zobaczył wybiegając zza wzgórza początkowo ruszył w moim kierunku. Pomyślałem, że zaraz będę musiał się schować za jakimś drzewem, a on tymi swoimi wielkimi rogami mnie nie dosięgnie :) Jednak gdy tak stałem próbując zrobić mu zdjęcie, jeleń się speszył i dał "w długą" pozostawiając swoje łanie na pastwę intruza. Niezrażone kurtyzany nieśpiesznie przegalopowały obok mnie do pobliskiego lasu, podczas gdy niedoszły bohater gnał na złamanie karku zataczając wielkie koło po błotnistej łące. :)

Glinno

Końcówka trasy. Zejście do Bystrzycy Górnej. Wcześniej minąłem warte uwagi Jezioro Bystrzyckie z zamkiem Grodno w tle, ale szwankujący aparat w telefonie nie zrobił ładnego zdjęcia ;)

Do samochodu dotarłem zmęczony niczym po maratonie. W domu planowałem sobie, że całą trasę powoli, ale przebiegnę. Niestety moje "plany" szybko zostały zweryfikowane. Po pierwszym kilometrze ostrego podejścia, przedzierania się przez krzaki i "stresu" związanego z zagubieniem szlaku moje tętno osiągnęło astronomiczną wartość 200! Postanowiłem zwolnić. Starałem się całą drogę ostro maszerować, a na prostych i w dół zbiegać. Udało się! Przewidywany czas przejścia 9:20 h skróciłem do 5:25 h. Po żonę do Wrocławia zdążyłem! :)

Morał z tej opowieści jest taki, że na ultra-maratonach i 100-kilometrowych biegach na orientację póki co się "nie polansuję" ;) Maraton stosunkowo łatwo jest przebiec, ale bieganie po górach, to zupełnie inna para kaloszy! :D