niedziela, 23 lutego 2014

Bukowa Góra biegiem turystycznym

W taką pogodę jaką mieliśmy w mijający weekend mało kto potrafił usiedzieć w domu. My byliśmy z dziećmi na ognisku, zdążyłem także rozpocząć sezon motocyklowy, a dzisiaj rano wymknąłem się z psem na bieganie, w moją ulubioną ostatnio okolicę - Bukową Górę!


Z rana temperatura była ujemna lecz nim dojechaliśmy z Forestem do Bobrownik, w których zostawiłem samochód, mocno świecące słońce sprawiło, że powietrze było rześkie i zachęcające do wbiegnięcia po stromym "torze saneczkowym" na szczyty olbrzymiego polodowcowego wału ziemi, zwanego dzisiaj "Bukową Górą". Pierwsze 5 kilometrów biegliśmy rezerwatem, by później odbić na wchód, w górę Odry, aż do zabytkowego mostu kolejowego przy wsi Stany. Nasza trasa wyglądała następująco:

  Od dawna myślałem o takiej pętelce.

 Choć wiele razy jeździłem w tych okolicach rowerem, to dokładnie takiej trasy jak dzisiaj jeszcze nie zrobiłem.

Biegliśmy samym brzegiem góry, a drogę przecinały nam liczne wąwozy.

Zejść, a tym bardziej wejść na górę wąwozu nie było łatwo. Inaczej niż na czworaka nie dało się! :-D

Po prawej stronie cały czas towarzyszyły nam takie widoki!




Stare koryto Odry, gdzie zdyszany Forest mógł w końcu ochłonąć.
 
Nie tak dawno przypłynęliśmy tędy z Michałem kajakiem ze Zwierzyńca k/Siedliska - 18 km

Ujście Śląskiej Ochli do Odry

Biała Góra - stąd roztacza się wspaniała panorama na starorzecze Odry!


Śląską Ochlą niedawno przypłynęliśmy kajakiem z Arturem ze wsi Kiełpin - 25 km

Nadodrzański starodrzew jest piękny!


Kolejna kąpiel Foresta na tle zabytkowego mostu kolejowego.

Tędy, po nasypie kolejowym (dalej jeszcze są tory) i dalej po asfalcie dobiegliśmy do Bobrownik.





Podziękowania dla Piotrusia Bratusia i Jaśka za inspirację do pokonania tego odcinka! ;-)


niedziela, 9 lutego 2014

Niedoceniana Śląska Ochla!

Kilka tygodni temu dokonałem małego rekonesansu niepozornej rzeczki przepływającej w pobliżu Nowej Soli. Pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne, dlatego nie mogłem się doczekać realizacji pomysłu. Oto trasa naszego spływu Śląską Ochlą:

Śląska Ochla na odcinku Kiełpin - ujście w Odrze

Odkąd stałem się szczęśliwym posiadaczem "dmuchańca", okolice mojego miasta - Nowej Soli - dotąd zjeżdżone przeze mnie rowerem i przewędrowane ponownie stały się wyzwaniem. Kajakiem mogę je odkrywać na nowo, podziwiać z zupełnie innej perspektywy. Teraz jadąc samochodem, staram się zwalniać na wszystkich mostach i mostkach, sprawdzając szerokość i głębokość wody, węsząc kolejną przygodę! ;-)

W moim towarzystwie wystarczy rzucić hasło, a zawsze znajdą się jacyś chętni na przygodę :-) Pierwszy dołączył mój brat Krzysiek vel Sasanka, Artur i Krystian vel Kulka. Niestety pech sprawił, że Kulka w ostatniej chwili musiał się wycofać, przez co Sasance przyszło płynąć samemu, co w konsekwencji skończyło się małą tragedią...

Jak zwykle muszę podziękować mojej żonie Magdzie za transport, tym razem po trzykroć! :-)

Sasanka jest również posiadaczem Sevylora, model Riviera

Ruszamy! Od pierwszego momentu jest pięknie...

Ja z bratem bardzo lubimy fotografować, co nie omieszkaliśmy stale czynić ;-)

Na trasie znalazło się kilka zwałek

Pod większością drzew dało się jednak przecisnąć :-)

Rzeka delikatnie meandruje

Pierwsza przenoska na trasie. Tutaj postanowiliśmy się posilić "kiełbasą z dzika" i piweczkiem.

Nieco dalej kolejne przeszkody


Wygodny sposób przenoszenia kajaków - "na pociąg" :-D


W Barcikowicach ktoś ma małą elektrownię wodną

Niestety, a na szczęście w pobliżu wioski, Krzysiek "łapie gumę".


Kajak Krzyśka jest modelem niższym niż mój Yukon. W odróżnieniu od Yukonu, który ma dodatkową mocną powłokę, cały wykonany jest z jakiegoś rodzaju plastiku, czy gumy, która jak się okazało dosyć łatwo może ulec przebiciu. Generalnie gumowe kajaki nie są stworzone na gałęziaste kanałki. Wystarczyła chwila nieuwagi podczas robienia zdjęcia, aby kajak obrócił się i centralnie nadział na ostrą gałąź. Gdyby płynął z nami Kulka prawdopodobnie nie doszło by do tego rodzaju tragedii ;-)

Moja dobra żona jedzie po Krzyśka, a my płyniemy dalej...

Pomiędzy Barcikowicami, a Ługami onegdaj znajdował się młyn wodny (dzięki Kristof za lekcję lokalnej historii). I choć stajemy się coraz bardziej śmiali w naszych kajakowych poczynaniach (albo to wpływ piwa, albo zdobytego doświadczenia), to tutaj również postanawiamy przenieść kajak.

Tutaj o mało się nie skąpałem, gdy próbowałem z drzewa wleźć na kajak,
ten sprytnie zaczął się chować pod konar :-P

Ta rzeczka jest naprawdę urocza! :-)


Charakterystyczne miejsce widoczne z drogi wiodącej z Konradowa do Ługów

Najbardziej obawialiśmy się "cywilizacji" w Konradowie, Zakęciu i Otyniu, gdzie Ochla płynie środkiem tych wiosek, ale odcinek ten okazał się całkiem sympatyczny. Jest ładnie i czysto. W przeciwieństwie np. do Międzyrzecza, gdzie Obra płynie nieciekawymi, brudnymi zakątkami.

Na Śląskiej Ochli najnudniejszy i najbardziej męczący (tutaj wiosłowaliśmy najszybciej) okazał się fragment na odcinku od Otynia do Bobrownik. Rzeka płynie tutaj długimi prostymi pośród pól, których niestety nie widać z powodu otaczających wałów. Kanał (nie jest to już piękna meandrująca rzeczka) był niedawno pogłębiany, a na jego brzegach leżą świeże "wykopaliska". Z pewnością latem, gdy to wszystko zarośnie trawami będzie tutaj ładniej. Co najmniej raz trzeba tędy popłynąć, by dotrzeć do ujścia rzeki w Odrze!

Jedyne atrakcje na tym odcinku, to kilka mostków i tama

Warto było ostro wiosłować, bo ostatnie kilometry znowu są przepiękne! Płyniemy wzdłuż rezerwatu Bukowa Góra, a na trasie pojawiają się lasy i co się z tym wiąże przeszkody w postaci zwalonych gałęzi i drzew.


Przed nami Biała Góra, a raczej Diabelska jak ją nazwał nasz rozmówca napotkany podczas popasu na wysokości Ługów. Ten sympatyczny Pan sprawdzał liczebność bobrów na Śląskiej Ochli i kilka razy na trasie (specjalnie na nas czekał na mostku w Zakęciu) wypytywał nas o te miłe zwierzątka :-)

Ostatnia, charakterystyczna atrakcja na Śląskiej Ochli.
Śluza, która samoczynnie zamyka swe wrota podczas wzbierającej Odry.

Przekroczywszy śluzę próbowaliśmy dopłynąć do miejsca transportu dawnym korytem Odry, jak podczas spływu z Michałem. Niestety zalew był jeszcze zamarznięty.

Spływ zakończyliśmy przy śluzie! Pokonaliśmy niecałe 25 km.

Z tego miejsca, wałem jest kilkaset metrów do przepompowni, do której prowadzi dobra asfaltowa droga, skąd zabrała nas Magda.

Śląską Ochlę polecamy wszystkim, nawet tak niedoświadczonym kajakarzom jak my! :-) Jest to przepiękna i moim zdaniem niedoceniana rzeka. Miałem okazję pływać Obrą na wysokości Zbąszynia i Międzyrzecza i choć jest to również piękna rzeka, to ja wybieram Śląską Ochlę!

Pozostałe zdjęcia.